Obserwatorzy

poniedziałek, 24 grudnia 2012

MIEĆ CZY BYĆ?

Często jest tak, że jak natknę się na jakiś temat, to później często go spotykam i mam wrażenie, że wszędzie jest obecny i wszyscy o nim mówią i piszą. Być może po pewnym czasie sama wyłapuję te konkretne, z natłoku docierających do mnie informacji i zwracam większą uwagę na to co dotyczy tej sprawy.

Ostatnio takim tematem jest WDZIĘCZNOŚĆ.
Najpierw w księgarni przypadkowo wzięłam do ręki książkę (nie jestem pewna, ale możliwe, że była to "Wdzięczność. Najtańszy bilet do szczęścia.") i przejrzawszy ją stwierdziłam, że jest ciekawa i autor ma rację. Uświadomiłam sobie, że gdzieś, coś już słyszałam na ten temat i to całkiem niedawno, ale nie mogłam sobie przypomnieć nic konkretnego. Innym razem przeglądając czasopisma znalazłam artykuł "Pożytki płynące z wdzięczności". Później już sama szukałam co na ten temat można znaleźć w sieci.

Wdzięczność jest sposobem na to, żeby docenić to co się ma, zamiast zawsze sięgać po coś nowego w nadziei, że to uczyni nas szczęśliwszymi. Wydaje nam się, że będziemy usatysfakcjonowani dopiero wtedy, gdy każda nasza fizyczna i materialna potrzeba zostanie zaspokojona, a w rzeczywistości ciągle po spełnieniu jednych, będziemy sobie stwarzać kolejne i nigdy nie będziemy zadowoleni.

"Szczęście jest jak motyl. Ścigaj je, a umknie ci. Usiądź spokojnie, a spłynie na twoje barki." -Anthony de Mello

Możemy stać się szczęśliwymi i zadowolonymi ze swojego życia, nie mając nic więcej niż do tej pory.  Chodzi o to, żeby umieć zauważyć i docenić dary każdego dnia.

"Pochwała oczyszcza.
Miłość żywi.
Wdzięczność wszystko pomnaża".

Robert Coon


Życie przepełnione wdzięcznością nie tylko umacnia relacje społeczne, ale poprawia samopoczucie, przynosi pozytywne stany emocjonalne i pomaga radzić sobie w trudnych chwilach.

Zwykle koncentrujemy się na tym, co przed nami, co mamy do zrobienia, do osiągnięcia i zdobycia. Wciąż nam czegoś brak. Mamy poczucie, że SZCZĘŚCIE osiągniemy, gdy owo "coś" uchwycimy, gdy doń dojdziemy. Tymczasem szczęśliwi możemy być już teraz, a wdzięczność jest narzędziem, które nam to ułatwia.

Doceń to co masz, zanim czas sprawi, że docenisz to co miałeś.

Ktoś powiedział: „Niewdzięcznik jest jak świnia jedząca żołędzie pod dębem, która nigdy nie patrzy w górę, by dowiedzieć się, skąd się te żołędzie biorą.”

To co mamy, uważamy za coś oczywistego i rzadko się nad tym zastanawiamy. Wydaje nam się, że mamy się gorzej niż inni, bo zwykle porównujemy się z tymi, którzy mają coś, czego my nie mamy. Czasami zdarzają się refleksje np. po obejrzeniu jakiegoś programu dokumentalnego, który uświadamia nam jakie mamy bogactwo mogąc widzieć, mając sprawne ręce i nogi, posiadając dom i mogąc w każdej chwili zaspokoić swój głód.


Ile w moim życiu mam małych cierpień, które wcale nie są cierpieniami? Jestem wściekły, bo uciekł mi tramwaj, bo muszę zostać w pracy pół godziny dłużej, bo czekam na posiłek w restauracji już cały kwadrans, koleżanka w pracy dostała premię większą niż ja... Zatruwam życie sobie i innym głupstwami. Małe prozaiczne wydarzenia przysłaniają mi świat wielkich cierpień i nieszczęść. Przestanę być samolubny, kiedy wreszcie będę potrafił go dostrzec.

Dlaczego...?
Dlaczego się złoszczę,
jeśli ucieknie mi tramwaj i muszę kawałek
przejść na piechotę?
Przecież wiem:
w niektórych krajach za garść ryżu
ludzie biegają cały dzień między dyszlami rikszy.

Dlaczego skarżę się na chwilowe niedomagania
i martwię się zmarszczkami, piegami ?
Przecież wiem:
tysiące ludzi cierpi na nieuleczalne choroby,
tysiące ludzi są prześladowane za wyznanie
lub kolor skóry
albo bez powodu, za nic.

Dlaczego mam ochotę kląć,
jeśli muszę czasem postać w kolejce,
poczekać, wyjść na deszcz.
A kiedy nie dostanę punktualnie jedzenia,
to zapominam, że miliony głodnych
nigdy nie zasiadają
do nakrytego stołu?

Jesteśmy śmieszni i zwariowani:
zatruwamy sobie i innym życie głupstwami,
a powinniśmy być zadowoleni i wdzięczni,
każdego dnia na nowo
ze wszystkich dobrych rzeczy, na jakie nie zasłużyliśmy.
Jesteśmy chorzy, mamy gorączkę.
Nowa gorączka to chorobliwe samolubstwo.

Nie zapomnij o radości

Phil Bosmans



A WIĘC: MIEĆ CZY BYĆ?

MIEĆ za co BYĆ wdzięcznym




„Za wszystko dziękujcie; taka jest bowiem wola Boża w Chrystusie Jezusie względem was” (1 Tes 5,18).





Ciekawe linki na powyższy temat.
http://dobrytata.waw.pl/wdziecznosc.html
http://www.medicoland.pl/czywiesz/61-Potezna-moc-wdziecznosci.html
http://www.charaktery.eu/artykuly/Psychologia-dla-Ciebie/1223/Moc-wdzi%C4%99czno%C5%9Bci/
http://www.foley.com.pl/ksiazki/zakochaj-si-w-zyciu/111-moc-wdzicznoci.html
http://corporate-wellness.pl/2011/02/wdziecznosc-droga-do-szczescia/



środa, 28 listopada 2012

SŁODKOŚCI I LISTOPADOWE HIACYNTY

Zapisałam się w kilku miejscach z nadzieją, że może kiedyś gdzieś uda się wygrać jedną z tych "wspaniałości": ).
Wypisuję poniżej według kolejności pojawiania się.







Oprócz tego warte rozpropagowania są dwie inne "rozdawajki", w których sama nie biorę udziału, bo proponowany sprzęt już posiadam, ale jak ktoś nie ma, to z pewnością jest to nie lada gratka.


Na koniec przedstawiam mojego "walentynkowego" hiacynta, który postanowił zakwitnąć w listopadzie :). Trochę mu pomógł (i  dwu innym) mąż, który niechcący odsłonił zimujące kwiatki i kiedy cebulki puściły pędy, trzeba je już było postawić do słońca. Obawiam się, że  jak teraz przedwcześnie zakwitły, drugi raz na wiosnę już nie będą chciały  :(.

sobota, 24 listopada 2012

WORECZKI NA BIELIZNĘ I LAWENDOWA SASZETKA

Kolejne woreczki, tym razem komplet na czystą i brudną bieliznę. Przydatne zwłaszcza w podróży. Były prezentem urodzinowym dla siostry. Materiał w kwiatuszki, to ten sam co przy poprzednim, ale zamieniłam górę z dołem i nie ma koronki, ale za to są krzyżykowe hafciki.

Tak prezentują się wypchane. Czyli jak powinny wyglądać w praktyce. ;)



Na płasko - ściągnięte.

  
I zupełnie płasko.


 A tu zbliżenia na hafciki.



Przy okazji zszyłam kawałek kanwy, na której wyszyłam krzyżykowy wzorek i napełniłam lawendą. W ten sposób powstała pachnąca saszetka. Ale to już nie był prezent. Teraz perfumuje mi pościel w szafie. :)
 

Koty na blogu na razie w wersji tekstylnej. Jako tło służy tkanina, z której uszyłam sobie zasłonki do kuchni. Jak ją zobaczyłam, nie mogłam się oprzeć zwłaszcza, że kolorystycznie pasuje do wystroju, no i są koty. :)




sobota, 10 listopada 2012

SMALEC WEGETARIAŃSKI

Dzisiaj będzie kuchennie.
Nie jestem wegetarianką, ale lubię potrawy bezmięsne.
Tytułowy smalec wegetariański jest "smarowidłem" do chleba. Jego zaletą, oprócz tego, że jest smaczny, jest możliwość długiego przechowywania w lodówce. Jak długiego nie wiem, bo nigdy do tej pory się nie zepsuł, ani nie zmienił smaku.
Są różne wersje przepisu. Moja mamusia kiedyś zmodyfikowała jakiś po swojemu i od tej pory wiele osób prosiło o przepis po skosztowaniu potrawy. Osoby, które już ją znały (potrawę), twierdziły, że ta wersja jest najlepsza. 
Zachęcam do spróbowania. Zaznaczam, że ten smalec nie jest tylko dla wegetarian ;), po prostu nie zawiera mięsa, a zwykle najbardziej zadziwieni (oczywiście pozytywnie) smakiem są zagorzali mięsożercy :).

Smalec wegetariański.

Składniki:

1 planta
¾ szklanki oleju
2 cebule
4-5 ząbków czosnku
tellofix (lub inny bulion, np. typu vegeta) – 1 łyżka
granulat sojowy o smaku szynki (lub zwykły) – płaska szklanka
1 łyżka siemienia lnianego
2 łyżki słonecznika
pieprz, słodka papryka mielona
½ szklanki wody

Wykonanie:
 
Granulat sojowy i ziarna siemienia i słonecznika namoczyć w rosole – zagotowana woda + tellofix. Cebulę, czosnek drobno posiekać i smażyć na oleju (dodawać go stopniowo). Doprawić pieprzem i papryką. Następnie dołożyć namoczony z ziarnami granulat. Mieszając lekko podsmażyć. Na koniec dodać plantę. Ostudzić. Przełożyć do pojemnika i wstawić do lodówki, żeby stężało.

Podczas smażenia na patelni.



Żeby "smarowidło" miało jednolitą konsystencję, dobrze jest je kilka razy przemieszać zanim całkiem stężeje. W przeciwnym wypadku, to co cięższe pójdzie na dno, a na wierzchu zostanie warstewka tłuszczu. Jeżeli tak się stanie, trzeba będzie mieszać te dwie warstwy przed posmarowaniem chleba. 

Przemieszane, stężałe, już sporo zjedzone ;).



 Na chlebku.



 Mniaaam :)

 

Planta, to tłuszcz roślinny do smażenia.



Granulat sojowy, to najdrobniejsza proteina sojowa, większa jest kostka i największe kotlety. Przed przygotowaniem przypominają hmm...suchary?
Planta powinna być dostępna chyba w każdym markecie a granulat sojowy na pewno w tych większych, najczęściej na dziale ze zdrową żywnością. 
W razie pytań służę pomocą.
Smacznego.

sobota, 3 listopada 2012

WORECZEK

Dzisiaj pokażę pierwszy uszyty przeze mnie woreczek. Były materiały, chęci, no i okazja (woreczek stał się częścią prezentu) więc i była większa motywacja do pracy.
Woreczek wykonany jest z bawełny - białej i wzorzystej, przedzielony również bawełnianą koronką z babcinych zapasów, do tego atłasowa wstążeczka, którą można zaciągać z dwóch stron. Jest dosyć spory, żeby pomieścić resztę prezentu ;) i żeby móc go potem wykorzystać praktycznie.

Można związać na kokardkę.


Troczki puszczone luzem.




Tutaj na płasko. Kolory na zdjęciu nabrały trochę czerwieni. Właściwe są chyba pomiędzy tym, a resztą zdjęć.



Woreczek ma w środku białą podszewkę.




Do "kompletu" z kawałka tkaniny powstał mini-woreczek - saszetka z suszoną lawendą. Ozdobiona żakardową tasiemką - też z babcinych zasobów i przewiązana wstążeczką z odzysku - odciętą z bluzki, która wisiała przy jej pomocy na sklepowym wieszaku. Te wstążeczki przy ubraniach przeszkadzają podczas noszenia, lubią wystawać, więc je odcinam i przechowuję razem z tymi przy metkach (czasami są naprawdę ładne) i potem się przydają, tak jak tutaj. :)



A tu prezent w całości.


sobota, 27 października 2012

FILETOWA PODUSZECZKA NA OBRĄCZKI

Kiedy zaczęłam szukać w internecie informacji na temat szydełkowania dosyć szybko trafiłam na stronę Maranty i na założone przez nią forum. To było już dawno i wtedy mało było takich fajnych robótkowych miejsc. Wydaje mi się, że z podobnych rękodzielniczych, to forum nadal jest najlepsze. Dzisiaj Maranta ma też bloga, na którym prezentuje swoje piękne, wykonane różnymi technikami prace. Dziewczyna naprawdę jest zdolna.

Sama próbowałam swoich sił w szydełkowaniu i zrobiłam kilka drobiazgów.
Mimo niezbyt dużego doświadczenia postanowiłam zrobić techniką filetową poduszeczkę na obrączki. Odpowiedni wzór znalazłam w gazetce "Wzory siatkowe" 2/2011. Kupne poduszeczki niezbyt mi się podobały, do tego ceny za zszyty skrawek materiału wydały mi się też nierozsądne. Ale najważniejsza była satysfakcja z własnoręcznej pracy i świadomość, że w sklepie takiej nie kupię. No i mogłam zrobić taką jak chciałam. Zaproszenia na ślub też zrobiłam sama, mimo że trochę zachodu z tym było, żeby znaleźć odpowiednie materiały i zrealizować własną wizję :). Ja to po prostu lubię.
Poduszeczka debiutowała na naszym ślubie, a trzy tygodnie później służyła drugi raz na ślubie znajomych. To też było miłe.
Środek poduszeczki wypełniłam skrawkami tiulu, który dostałam w salonie gdzie miałam szytą sukienkę.
Nie chciałam typowych wstążeczek, do których przywiązuje się obrączki. Uznałam zresztą, że zasłaniałyby haft. W efekcie użyłam ozdobnych szpilek. Po dwie, żeby się dobrze trzymały podczas ceremonii i potem przy samym zakładaniu, żeby po wyjęciu jednej szpilki (tej z różyczką) druga przytrzymała obrączkę na miejscu i nie trzeba było jej szukać turlającej się po podłodze. Wiadomo, ręce mogą się trząść i w ogóle ;).
Trochę zmodyfikowałam gazetkowy projekt. W szew poduszeczki wszyłam wypustkę z koralikami. Dół jest biały i błyszczący. Góra zielona, żeby był lepiej widoczny wzór. Taka była sugestia w gazetce, ale ten kolor powtarzał się również u nas w wystroju kościoła. Zieleń najbliższa prawdy jest na pierwszym zdjęciu. Resztę robiłam dzisiaj i przy tej pogodzie za oknem wyszło dość blado.
A teraz kilka ilustracji :).











środa, 24 października 2012

POWITANIE

Od kilku lat odwiedzam cudze blogi. Na wiele ciekawych natrafiłam zupełnie przez przypadek szukając różnych informacji, przeważnie dotyczących wystroju wnętrz. Będąc w danym miejscu często znajdowałam kolejne ciekawe odnośniki.
Teraz mam już swoją listę bardziej lub mniej ulubionych blogów lub stron internetowych. Postanowiłam założyć swój własny "punkt wypadowy" na Wasze blogi :). Wiele osób i to co tworzą podziwiam. Sukcesywnie będę umieszczać linki do stron, które obserwuję i odwiedzam.
Przy okazji chciałabym stworzyć miejsce, w którym uporządkuję moje zainteresowania. Od dawna ciekawi mnie szeroko rozumiane rękodzieło. Część rzeczy lubię oglądać, niektóre techniki sama  wypróbowuję. Najwięcej przyjemności daje mi szycie, w którym chciałabym nabierać praktyki. Podobają mi się rzeczy ładne i jednocześnie praktyczne. Raczej nie jestem entuzjastką typowych bibelotów, na których tylko zbiera się kurz ( chociaż pewnie znalazłyby się wyjątki ;) ).
Lubię i mam koty, dlatego też można spodziewać się ich obecności na blogu.
A co do nazwy i adresu - Aluchabubucha mówił na mnie wujek gdy byłam mała i wtedy niezbyt mi się to podobało, ale uznałam, że teraz nada się w sam raz.

WITAM SERDECZNIE :)))