Dzisiaj będzie kuchennie.
Nie jestem wegetarianką, ale lubię potrawy bezmięsne.
Tytułowy smalec wegetariański jest "smarowidłem" do chleba. Jego zaletą, oprócz tego, że jest smaczny, jest możliwość długiego przechowywania w lodówce. Jak długiego nie wiem, bo nigdy do tej pory się nie zepsuł, ani nie zmienił smaku.
Są różne wersje przepisu. Moja mamusia kiedyś zmodyfikowała jakiś po swojemu i od tej pory wiele osób prosiło o przepis po skosztowaniu potrawy. Osoby, które już ją znały (potrawę), twierdziły, że ta wersja jest najlepsza.
Zachęcam do spróbowania. Zaznaczam, że ten smalec nie jest tylko dla wegetarian ;), po prostu nie zawiera mięsa, a zwykle najbardziej zadziwieni (oczywiście pozytywnie) smakiem są zagorzali mięsożercy :).
Smalec wegetariański.
Składniki:
1 planta
¾ szklanki oleju
2 cebule
4-5 ząbków czosnku
tellofix (lub inny bulion, np. typu vegeta) – 1 łyżka
granulat sojowy o smaku szynki (lub zwykły) – płaska szklanka
1 łyżka siemienia lnianego
2 łyżki słonecznika
pieprz, słodka papryka mielona
½ szklanki wody
Wykonanie:
Granulat sojowy i ziarna
siemienia i słonecznika namoczyć w rosole – zagotowana woda + tellofix. Cebulę,
czosnek drobno posiekać i smażyć na oleju (dodawać go stopniowo). Doprawić pieprzem i papryką. Następnie dołożyć namoczony z ziarnami granulat. Mieszając lekko podsmażyć. Na
koniec dodać plantę. Ostudzić. Przełożyć do pojemnika i wstawić do lodówki, żeby stężało.
Podczas smażenia na patelni.
Żeby "smarowidło" miało jednolitą konsystencję, dobrze jest je kilka razy przemieszać zanim całkiem stężeje. W przeciwnym wypadku, to co cięższe pójdzie na dno, a na wierzchu zostanie warstewka tłuszczu. Jeżeli tak się stanie, trzeba będzie mieszać te dwie warstwy przed posmarowaniem chleba.
Przemieszane, stężałe, już sporo zjedzone ;).
Na chlebku.
Mniaaam :)
Planta, to tłuszcz roślinny do smażenia.
Granulat sojowy, to najdrobniejsza proteina sojowa, większa jest kostka i największe kotlety. Przed przygotowaniem przypominają hmm...suchary?
Planta powinna być dostępna chyba w każdym markecie a granulat sojowy na pewno w tych większych, najczęściej na dziale ze zdrową żywnością.
W razie pytań służę pomocą.
Smacznego.
To trochę zakrawa na złośliwość, że odwiedzając Twój blog poświęcony rękodziełu komentuję smalec :))) Ale nie ujmując nic Twojemu talentowi tak mnie zaciekawił ten przepis, że chyba się skusze na niego - warunek, że dostanę gdzieś u siebie granulat sojowy (bo ja z małej mieściny jestem).
OdpowiedzUsuńI jeszcze pytanie w sprawie tellofixu - czy to może być taki zwykły bulion z kostki rosołowej?
Jaka tam złośliwość, bardzo mi miło. Witam pierwszą komentującą. :)
OdpowiedzUsuńBlog jest o wszystkim czym się interesuję i o tym co lubię, więc postanowiłam podzielić się przepisem, który uważam za dobry.
Oczywiście, że może być zwykły bulion z kostki. A granulat sojowy bywa w supermarketach na dziale ze zdrową żywnością, ale ja ostatnio widziałam go także w zwykłym sklepie zielarskim też w małym miasteczku.
I przepraszam, że nie odpisałam wcześniej, ale dopiero przed chwilą zauważyłam, że dostąpiłam zaszczytu odwiedzin wraz z komentarzem. :)
Alicja
Przeprosiny przyjęte, a jako pierwsza komentująca czuję się mile wyróżniona :)) A że sama od niedawna prowadzę bloga (bo dopiero od lipca), więc się jeszcze milej połechcę i zostanę Twoja pierwszą obserwatorką :)))))
UsuńProwadzenie bloga to fajna sprawa i mam nadzieję, że da ci tyle samo radości i nowych znajomości co i mi.
Pozdrawiam
Wiola
Miło mi, że obie mogłyśmy poczuć się wyróżnione :)). Ja chyba jednak troszeczkę bardziej, bo pierwszy komentator i pierwszy obserwator zdarza się tylko raz, i choćby z tego powodu jest wyjątkowy :)))
OdpowiedzUsuńJa również mam nadzieję, że na słomianym zapale się nie skończy i będzie mi coraz fajniej i ciekawiej w blogowym światku. Na razie, jako baza wypadowa na inne blogi mój spisuje się znakomicie.
I mam nadzieję, że smalec się uda. Życzę smacznego :)
Och! I to mało powiedziane, że "och!" Nie jem mięsa od ... muszę policzyć ... z jakieś dwadzieścia lat, z haczykiem. Niestety na czas leczenia lekarze KAZALI mi jeść, co nie było miłe. Ale od trzech lat znowu nie jem:-) I ten smalec mnie zachwycił:-) Bo nie ukrywam, że mięso, etc. smakowało mi, więc znalezienie smaku smalcu w polecanym przez Ciebie smalcu bardzo mnie ucieszy(ale zdanie mi wyszło:-)). Koniecznie muszę spróbować. Wszystko mam pod ręką więc ... CO prawda mam kostkę, nie granulat, ale go po prostu posiekam sobie i tyle... Jadam już tatar z bakłażana, na którego smak nabieram mięsożerców, a teraz jeszcze smalec... i to wygląda jak smalec:-) na pewno dziś jeszcze zrobię. No... może jutro, dziś muszę jeszcze szybko pomalować anioły:-) Tak się cieszę, że wreszcie, z takim opóźnieniem do Ciebie zajrzałam, za co przepraszam... Cieszę się nie ze względu na smalec ... chociaż troszkę też:-) ... ale po prostu tak tu u Ciebie fajnie:-)
OdpowiedzUsuńKoniecznie spróbuj. Naprawdę polecam. Ja czasami lubię dać na wierzch trochę keczupu, ale właściwie to można potraktować smalec jako smarowidło bazowe i na górę położyć różne dodatki. Jak kto woli.
UsuńPomysł z kostką dobry. Jeśli w ogóle o niej mowa, to kiedyś wpadłam na pomysł, że można nią zastąpić kawałki kurczaka w tortilli. Zamiast kurczaka obsmażyłam w przyprawach i oleju namoczoną kostkę i w ten sposób kebab smakował jak kebab ;).
Ja też się cieszę, że zajrzałaś, przypuszczam że nawet bardziej niż Ty ;).